Dzięki protekcji CIA jeden z odpowiedzialnych za ludobójstwo na Polakach – Mykoła Łebed do 1998 r. spokojnie żył w USA. Wcześniej po kapitulacji Niemiec ukrywał się w Rzymie, korzystając z pomocy greckokatolickich dygnitarzy.
– We Wrocławiu trafiłam do Wojewódzkiego Związku Gminnych Spółdzielni – wspomina Monika Śladewska. – W dziale kadr przyjął mnie pan Szuster, typowy personalny z lat pięćdziesiątych, wykazujący na każdym kroku czujność klasową. Był Żydem, który przyjechał z Rosji. Źle pisał i kiepsko mówił po polsku. Po spotkaniu z nim od razu pomyślałam, że wpadłam z deszczu pod rynnę. Gdy w 1956 r. osobnik ten wyjechał z Polski, udostępniono nam opinie które pisał on o pracownikach. Dzisiaj pewnie nadawałyby się do kabaretu, ale wtedy nam bynajmniej nie było do śmiechu. Personalny pisał np.: „ postawa liberalna na odcinku punktu widzenia klasowego” lub „wskazanym jest w stosunku do danej osoby być czujnym”. Ostatecznie jednak moje losy nie ułożyły się źle. W instytucji tej przepracowałam 35 lat. Niedługo po przyjeździe do Wrocławia poznałam swego przyszłego męża.
Cieszyliśmy się z odnowy
– Na trzecim spotkaniu mąż mi się oświadczył, a za miesiąc wzięliśmy ślub. Najpierw cywilny, później kościelny, który odbył się w parafii rodziców na Kujawach. Rodzice wyprawili nam tradycyjne wesele z orkiestrą i tłumem gości. Do kościoła pojechaliśmy bryczką zaprzężoną w dwa konie. Tam wypowiedzieliśmy sakramentalne „tak”. Początkowo żyliśmy biednie na dorobku. Długo nie było mnie stać na nową sukienkę, a obiecany pierścionek zaręczynowy otrzymałam dwa lata po ślubie. Z czasem jednak dorabialiśmy się i żyło się nam całkiem nieźle. Pamiętam, że bardzo cieszyliśmy się z odnowy w październiku 1956 r. Tysiące ludzi zrehabilitowano i wypuszczono z więzień. Stalinizm odchodził w przeszłość. Zmieniono podejście do rolnictwa, rezygnując z przymusowej kolektywizacji. Mieczysław Moczar zdjął anatemę z AK-owców. Mogli wstępować do ZBOWiD-u i uzyskiwać uprawnienia kombatanckie. Moi znajomi Czesi, którzy przyjechali do ks. Burzmińskiego zazdrościli nam. Stwierdzili bez ogródek – u was jest wolność! U nich stalinowski reżim Nowotnego miał się całkiem dobrze. O tym niestety dziś mało kto chce pamiętać. Lata następne płynęły nam w kręgu spraw rodzinnych i zawodowych, zwłaszcza na wychowywaniu córki. Mój mąż był cenionym fachowcem w „Pafawagu”. Jako jeden z pionierów odbudowywał ten zakład, czuł się z nim związany. Zmarł niestety przedwcześnie na zawał. Nie zapomniałam oczywiście o Wołyniu. Ukraińskim nacjonalizmem interesowałam się od początku wojny.
„Czerwone noce”
– Usiłowałam zrozumieć, dlaczego pewnego dnia sąsiedzi, praktykujący chrześcijanie poszli rżnąć Lachów, wykazując się wyjątkową zbrodniczością i prymitywizmem moralnym. Możliwości studiowania tego zjawiska w okresie PRL-u były oczywiście ograniczone. Trzeba jednak podkreślić, że i wtedy ukazywały się wartościowe pozycje, które wyszły spod pióra także żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Wystarczy tu wspomnieć o „Czerwonych nocach” Henryka Cybulskiego, czy Józefa Czerwińskiego „Z wołyńskich lasów na berliński szlak”. Dopiero jednak lektura prac naukowych Wiktora Poliszczuka pozwoliła mi zrozumieć specyfikę ukraińskiego nacjonalizmu i poznać genezę jego ideologii. Po zmianie ustroju zaczęłam się udzielać jako publicystka. Nie mogłam bowiem ścierpieć zniekształcania prawdy historycznej i wybielania UPA, która w wielu polskich mediach zaczęła być pokazywana jako ukraińska armia partyzancka, walcząca o wolność Ukrainy. Z dużym zdziwieniem przyjęłam też fakt, że Związek Ukraińców w Polsce, który powstał w 1990 r., zaczął gloryfikować OUN- UPA, domagając się rehabilitacji zbrodniarzy. Przeżyłam też szok, gdy senatorowie pierwszej kadencji III Rzeczpospolitej potępili w swojej uchwale Akcję „Wisła”.
Rehabilitacja UPA
– Krokiem tym dokonali faktycznej rehabilitacji OUN-UPA. Zdjęli odium z kata i przenieśli go na ofiarę. W tym samym czasie pogrobowcy banderowców rozpoczęli na Ukrainie ofensywę na rzecz przywracania tradycji UPA , której główną animatorką była ukraińska diaspora w USA i Kanadzie. Jej działacze przez kilkadziesiąt lat, korzystając z życzliwości władz tamtejszych krajów gloryfikowali zbrodniarzy. To oni już dawno doprowadzili do powstania pomników Bandery i Szuchewycza. Za błogosławieństwem Waszyngtonu i Ottawy organizowali też rocznice powstania UPA, przedstawiając ją jako walczącą z Sowietami formację narodowowyzwoleńczą. Weterani OUN-UPA byli też wykorzystywani przez amerykański wywiad jako eksperci. Dzięki protekcji CIA jeden z odpowiedzialnych za ludobójstwo na Polakach Mykoła Łebed do 1998 r. spokojnie żył w USA. Wcześniej po kapitulacji Niemiec ukrywał się w Rzymie, korzystając z pomocy greckokatolickich dygnitarzy Watykanu. W swojej publicystyce na łamach różnych pism starałam się upamiętniać ofiary UPA i przypominać wyjątkowe barbarzyństwo jej członków wykazane w stosunku do Polaków.
Zakłamywanie prawdy
– Zbrodniarze nigdy nie zostali osądzeni. Wiedza na temat ukraińskiego ludobójstwa wśród młodego pokolenia Polaków jest niewielka i często wypaczona przez usłużnych publicystów i historyków. Zakłamywanie prawdy o zbrodniczych działaniach struktur nacjonalizmu ukraińskiego rozpoczęło się na Zachodzie już na początku lat pięćdziesiątych. Rozgłośnia Radia „Wolna Europa” i paryska „Kultura” ukształtowały pogląd na stosunki polsko- ukraińskie, który po 1989 r. stał się obowiązujący i wydaje gorzkie owoce zakłamania. Jerzy Giedroyć, jak sam przyznał, utrzymywał kontakty z ukraińską nacjonalistyczną diasporą. Akceptował stanowisko jej przywódców i popierał propagandę pod hasłem: „rzeź była wzajemna”, „wina jest obopólna”, „należy zapomnieć o zbrodniach UPA i uznać swój udział w konfliktach”. Z paryskich salonów termin „konflikt” został przeniesiony do Warszawy i zastąpił słowo „rzeź”. Po zmianie ustroju, kolejne ekipy rządzące w Polsce, kierując się zimną kalkulacją polityczną nie są zainteresowane narodową przeszłością i zajmują się zabezpieczeniem racji stanu mocarstwa zza oceanu. Cenzurę zastąpiła poprawność polityczna.
Destrukcja świadomości
– Polityka informacyjna wpływa destrukcyjnie na zbiorową wyobraźnię Polaków. Realizujący ją decydenci robią co mogą, by zbrodnia wołyńska nie znalazła miejsca w zbiorowej pamięci narodu. Ofiary II wojny światowej podzielono na te godne pamięci i te, o których należy zapomnieć, w identyczny sposób potraktowano też polskich żołnierzy, bo tego wymaga współczesna polityka historyczna. Wybielaczom OUN- UPA udało się zastąpić określenie „zbrodnia ludobójstwa” takimi pojęciami jak „wojna chłopska”, czy „polsko-ukraińska wojna domowa”, którą rzekomo mieli wykorzystywać zarówno Sowieci, jak i Niemcy. Dla ukraińskich nacjonalistów jest to woda na młyn. Nie tylko uważają, że to Polacy mają przeprosić Ukraińców za popełnione na nich zbrodnie i wieloletnią okupację ich ziem. Domagają się też, by Polska zwróciła Ukrainie kilkanaście powiatów, składających się na Chełmszczyznę i Zakerzonie. W ich pojęciu są to etniczne ziemie ukraińskie, czasowo tylko przez Polskę administrowane. Przeżywając tę sytuację postanowiłam włączyć się do społecznego nurtu walki o prawdę.
Upamiętnić ofiary
– Bez tego nie udałoby się zdokumentować holocaustu, dokonanego na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów. To działający w nim Kresowiacy zaczęli gromadzić dokumentację i wydawać pierwsze opracowania. We Wrocławiu powstało Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, które wydało m.in. trzy książki, dokumentujące ludobójstwo, dokonane przez OUN-UPA w województwach tarnopolskim, lwowskim i stanisławowskim oraz Przewodnik „Pomniki, tablice, mogiły, poświęcone OUN-UPA w latach 1939- 1947”. Ja, walcząc o prawdę, napisałam swoje wspomnienia zatytułowane „Z Kresów Wschodnich na Zachód”, a także cykl artykułów publikowanych w różnych pismach m.in. w „Na Rubieży” i „Biuletynie Informacyjnym” Okręgu Wołyńskiego 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Starałam się w nich przybliżyć czytelnikom tragedię, jaka stała się udziałem Polaków na Kresach. Pisałam je i piszę zarówno z pozycji świadka i uczestnika tamtych wydarzeń, jak i badacza, który próbuje zrozumieć istotę zbrodniczości ukraińskiego nacjonalizmu.
Mało kto zna
– W Polsce mało kto zna ideowe źródła tego ruchu, co uniemożliwia jego rzetelną ocenę. Brak wiedzy na temat programu politycznego OUN sprzyja dyspozycyjnym wobec polityki historykom manipulowaniu historią. Jeden z ostatnich swoich artykułów poświęciłam np. Dekalogowi Ukraińskiego Nacjonalisty, który był ewidentnym wezwaniem do zbrodni. To on wyzwalał w członkach OUN bestie zdolne do każdego czynu. Pierwsze przykazanie dekalogu brzmiało: „Zdobędziesz Państwo Ukraińskie, albo zginiesz w walce o nie”. Przykazanie siódme głosiło:” Nie zawahasz się wykonać największej zbrodni, jeśli tego wymagać będzie dobro sprawy”. Ósme zaś nakazywało:” Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmował wroga Twojej nacji”. Mam nadzieję, że swoją publicystyką przyczyniłam się do tego, że dyskusja o problemie trwa, nie udało się jej wyciszyć i młode pokolenie ma szanse poznać prawdę i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.
Marek A. Koprowski